niedziela, 5 kwietnia 2020
Odcinek 128
To jest ostatni odcinek spodni.
Cześć! To nie jest włam! Z tej strony prawdziwa Oluchna!
Słuchajcie, wieki mnie tutaj nie było. Trzy lata minęły jak jeden dzień, a jednocześnie był to dzień, w którym wydarzyło się wiele. Tym postem chciałabym przekazać Wam kilka rzeczy, jak i domknąć te, które pozostawiłam otwarte na tak długo. Pasy zapięte?
Chciałabym zacząć od przeprosin.
Blog przestał istnieć z dnia na dzień. Rysując wcześniejszy odcinek spodni wcale nie zakładałam, że więcej już ich nie stworzę. Był to wniosek, którego wysnucie zajęło mi dłuższą chwilę. Ostatecznie jednak dojrzałam do niego i wiedziałam, że Włochate Spodnie w Krate muszą się skończyć. Moment, w którym to sobie uświadomiłam, powinien być również momentem, w którym Was o tym informuję. Tak się nie stało.
Trzy lata temu uważałam, że nie muszę tego robić. To moja decyzja. Decyzja, z której nie muszę się tłumaczyć. Decyzja, która dotyczy tylko mnie. Czyżby?
Przez lata mojej nieobecności zaglądałam czasami na bloga. Pod ostatnim postem są komentarze, które uświadomiły mi, że nie tylko ja to robię. Choć sprawa wydawała się być błaha, to jak błahym można nazwać wpisy ludzi, którzy tydzień, miesiąc, rok, dwa lata czekają na nowy odcinek?
Przez ten czas kilkakrotnie słyszałam, jak ktoś z nostalgią mówi mi, że Spodnie były blogiem, który czytał za dzieciaka. Wciąż spotykam się z tym stwierdzeniem. Mój blog był częścią czyjejś rutyny? Nieźle.
Wszystko to sprawia, że już nie czuję, że decyzja o zamknięciu bloga, dotyczyła tylko mnie. Wręcz przeciwnie. Tyle czasu mi zajęło, żeby uświadomić sobie, że to co zrobiłam, było egoistyczne.
Przepraszam Was wszystkich.
No dobrze, ale co sprawiło, że więcej Spodni już się nie pojawi?
Blog ten powstał w 2012 r., gdy miałam 15 lat. W tym roku kończę ich 23. Pomimo tego, że jest to mój twór, to czuję, że nie ma tu już dla mnie miejsca. Choć kocham ten blog całym sercem, to nie odnalazłabym się w tym świecie.
Z biegiem lat czułam, że oczekiwania i standardy, które sama zbudowałam, składały się na bardzo specyficzne pudełko. Pudełko, do którego już dawno nie należę, a na które patrzę z boku. Czasem je otworzę i zajrzę do środka, ale większość czasu spędza kurząc się na półce. Odkładam je tam jednak z dumą.
Wszystko się zdążyło zmienić. Taka kolej rzeczy. Jednego dnia odsuwasz od siebie odpowiedzialność, drugiego stawiasz jej czoło. Jednego dnia nie potrafisz nazwać emocji, drugiego musisz nazwać je wszystkie. Jednego dnia bijesz się ze swoją samooceną, samotnością, niepewnością, drugiego masz to już za sobą. To wszystko składa się na to, kim jesteśmy teraz. Zapewniam Was jednak, że u mnie wszystko dobrze!
Czy żegnamy się na zawsze?
Jasne, że nie. Jeśli kiedykolwiek poczujesz wielką tęsknotę, to wiedz, że bardzo łatwo jest mnie znaleźć. :D
Mój instagram to @oluchnna, gdzie żyję sobie całkiem aktywnie. Można do mnie napisać, powspominać spodnie, umówić się na spotkanie na jakimś konwencie. Bywam na nich dosyć często, więc już dziś na pogaduszki zapraszam Was wszystkich. Cytadela, Pyrkon, Dni Fantastyki, Twierdza... Niech tylko rzeczywistość wróci do normy.
Na zakończenie dziękuję Wam wszystkim za to, że chcieliście czytać moje komiksy i odwiedzać to miejsce. Te ponad 600 tys. wyświetleń, które widzicie na liczniku po lewej, wciąż napawa mnie dumą. Równie niesamowita jest ilość wspaniałych ludzi, których poznałam po drodze i marzeń, które spełniłam. Bloga zawsze wspominam bardzo ciepło i mam nadzieję, że Wy również będziecie. Do zobaczenia!
~Oluchna
Subskrybuj:
Posty (Atom)