Cześć, nazywam się Ola i nareszcie coś narysowałam.
Nawet nie wiecie, jak ciężko było mi się do tego zabrać. Choć właściwie można to zauważyć po tej miesięcznej luce na blogu... Tak, zajęło mi to cały miesiąc. Nigdy dotąd nie przeżyłam aż tak poważnego kryzysu twórczego, jeśli chodzi o rysowanie. Mimo że powstał ten komiks, to nie wiem czy już się z takowego kryzysu wyleczyłam. Musiałam się zmuszać do ruszania rysikiem, a i tak poddawałam się po kilku kreskach. Bardzo prawdopodobne jest, że wziął się on z tego, że ostatnimi czasy podjęłam się zrealizowaniu wielu projektów, które pochłaniały całe moje kreatywne myślenie.
Może Wam trochę o tym opowiem (i btw. dziękuję za wyrozumiałość).
Zaczęło się od tego, że przygotowywałam ulotkę promocyjną mojego liceum. Wiadomo, zbliża się nabór do szkoły, więc trzeba pokazać, że u nas najlepiej. Powiedział każdy dyrektor. Zabawy było z tym wiele, zwłasza, że co chwilę padała decyzja, że mam coś poprawić - dodaj link siaki owaki, dodaj osiągnięcia, popraw stronę tytułową, dodaj qwert szkolnego snapa i tak dalej. W pewnym momencie już miałam tego dość, ale było warto pocierpieć dla efektu końcowego. Co się dalej wiąże z naborem do szkoły - trzeba było nakręcić filmik promocyjny. Oczywiście moja klasa była za niego odpowiedzialna i niekoniecznie mieliśmy wybór. Jeszcze te ciągłe poganianie, bo trzeba go w końcu zrobić na czas. Wymyślić, nagrać, zmontować. W związku z tym, że byliśmy bardzo ograniczeni, nagraliśmy go na dwóch godzinach lekcyjnych. Tego samego dnia go zmontowałam, dodając gdzie się dało slow motion, żeby trwał chociaż dwie minuty :=DDD. Wyszedł i tak fajnie, a na dodatek jest pamiątką z liceum jak znalazł. Ulotki były gotowe, filmik też, więc wypadałoby się wybrać do gimnazjów i się tym pochwalić. Zgłosiłam się na ochotnika, żeby udać się do swojej byłej szkoły i było bardzo sympatycznie. Sądząc po reakcji, nasze wysiłki się opłaciły. Spędziłam dwa dni w gimnazjum i utwierdziłam się w twierdzeniu, że nie chciałabym tam wracać. ;)
Zostawiąjąc już promocję, w międzyczasie ja i czwórka moich znajomych z klasy przygotowywaliśmy i przygotowywujemy się do drugiej szkolnej edycji ,,Mam Talent", która odbędzie się w ten piątek. Gramy w zespole. Podjęcie decyzji jaką piosenkę będziemy grać zajęło nam bardzo dużo czasu i jak już mamy w zwyczaju, zrobiliśmy pierwszą próbę 1,5 tygodnia przed występem. To i tak lepiej, bo w zeszłym roku zrobiliśmy ją pięć dni wcześniej. Idzie nam przyzwoicie i mam nadzieję, że będę trafiać w dobre struny grając solo.
Po ,,Mam Talent" czeka nas Ogólnopolski Dzień Przedsiębiorczości. Koledze udało się nas wkręcić w wizytę na planie zdjęciowym do ,,M jak Miłość", więc wybieramy się do Warszawy. Usprawiedliwiona dwudniowa nieobecność i wycieczka bez nauczyciela. Cudnie.
To tak w skrócie, bo było jeszcze kilka rzeczy, kolejny filmik, który muszę zmontować w pięciominutowy, mając ponad godzinę nagrań z dwóch kamer i oddzielnie nagrany dźwięk. Wish me luck. W międzyczasie nauka mnie nie ominęła i po skończeniu tego wpisu też muszę się za nią wziąć.
Jeśli śledzicie mój instagram i snapchat (na obydwu jestem jako oluchnna przez dwa "n"), to choć trochę wiecie, co się u mnie dzieję. Spodziewajcie się zdjęć z ,,Mam Talent" i ,,M jak Miłość. Do następnego postu, oby nie za miesiąc.